Założenia na 2014 rok

Czas na podsumowanie, do tej pory osoby czytające naszego bloga mogły doszukać się szereg informacji na temat epilepsji. Ostatnio postanowiłem zmienić troszkę charakter podawanych informacji. Postanowiłem skupić się na indywidualnym opisie naszego przypadku. Czyli co tam u nas słychać jak walczymy z padaczką i jakie przynosi to skutki. Nie ukrywam, że będzie to forma terapii indywidualnej, mam na myśli siebie samego. To co przeżywa rodzic chorego dziecka wie tylko inny rodzic chorego dziecka. BLog to forma spowiedzi wylania łez albo podzielenie się radościami, polecam tą formę terapii, zwłaszcza dla osób które jak ja nie korzystają z pomocy psychoterapeuty. Tak psychoterapia wg. mnie jest potrzebna każdemu kto musi na co dzień stawiać czoła chorobie w formie pośredniej. Jak bezpośrednio z padaczką walczy moja córeczka tak ja wspomagając przede wszystkim jej rozwój walczę również z tą chorobą. 

Ale co u nas. Martynka ma już 2,5 roku, rozwija się z lekkim opóźnieniem. Jej deficyt to słabo rozwinięta mowa oraz niewielkie problemy motoryczne (równowaga), ma też problemy z opanowaniem negatywnych emocji, związanych np. z upadkiem albo brakiem cierpliwości. Wydaje się, że problemy naszych zachować to wypisz wymaluj skutki uboczne podawanego leku LUMINAL.
W zeszłym roki mieliśmy dwa napady, jednak EEG nie wychodzi nam za fajnie. Po konsultacji z lekarzem postanowiliśmy zmienić lek, niestety jest to długoterminowa operacja. Od miesiąca podajemy pełną dawkę KEPRY, jednak schodzenie ze starego leku może trwać nawet dwa lata. Najgorsze jet to ,że pewności o słuszności podejmowanych decyzji nie ma się nigdy. 






Trampolina - ostatnio modną zabawką stała się trampolina, byłem przeciwny kupienia takiego gadżetu. Uważałem, że lepiej przeznaczyć te pieniądze na zabawy w hoplandzie lub innych placach rozrywki gdzie oprócz trampoliny  Martyna  ma kontakt z dziećmi. Na szczęście mamy ogród i od paru dni stoi w nim nowa zabawka. Martyna mogła by tam przesiadywać godzinami, oczywiście woli w towarzystwie kogoś niż sama. Ale dosłownie w tydzień, zauważyłem że:
- wokalizuje i gada jak najęta oczywiście po swojemu 
- odważyła się zjechać na ślizgawce ( oczywiście z asekuracją ale wcześnie szans nie było)
- stara się naśladować czynności pokazywane przez ojca ( fikołki, przewroty) 

To tylko po kilku dniach,  radość mego dziecka to i ja się raduje. Nie ukrywam, że sam też lubię poskakać. Nie obeszło się też bez kontuzji, wczoraj źle upadła i do końca dnia trzeba było dmuchać na rączkę i się przytulać. Z dwojga złego to też pozytywny aspekt trampoliny, przytulania i radzenia sobie z emocjami. 

To na dzisiaj wszystko do zobaczenia z kilka dni.